
Tygodniowa podróż do Lizbony była moją pierwszą wyprawą w pojedynkę. Kraniec Europy wydawał mi się idealnym pomysłem na styczniową podróż - jak najdalej od zimy! Był to mój drugi raz w Portugalii, ale pierwszy raz w stolicy. Kilka lat wcześniej udało mi się odwiedzić Porto, dla którego kompletnie straciłam głowę. Ocean, piękne miejskie krajobrazy, majestatyczna rzeka przecinająca dwie miejscowości... w Lizbonie musi być podobnie. Tak myślałam bookując bilety. Jednak Lizbona okazała się być zupełnie inna niż Porto.
Pierwsze chwile w Lizbonie nie były dla mnie najłatwiejsze, bo byłam przeziębiona. Dodatkowo pierwsza podróż solo okazała się trudniejsza dla mnie niż myślałam - oczy ciągle dookoła głowy, brak możliwości zachwycania się widokami, jedzeniem czy po prostu chwilą z drugą osobą. Ale z każdym dniem było coraz łatwiej i śmielej wchodziłam nawet w opustoszałe lizbońskie uliczki.
Pogoda w Lizbonie w styczniu
W połowie stycznia temperatura utrzymywała się w granicach 13-14 stopni. Dostałam też dar od losu w postaci cieplutkiego weekendu - 17 stopni. Niestety noce były zimne (ok. 5-8 stopni), co sprawiało, że zaraz po zachodzie słońca lądowałam w hostelowym łóżku pod kolderką. Mimo że miałam w pokoju małą farelkę, to szczerze mówiąc, włączając ją, nie czułam żadnej różnicy. Zimne mury portugalskich kamienic + brak ogrzewania były dość uciążliwe, ale do przeżycia - dla mnie, czyli dla kogoś, kto raczej stroni od włączania grzejników.
Co warto zobaczyć w Lizbonie?
Od razu zaznaczę, że to nie będą typowe wskazówki, które znajdziecie w każdym przewodniku. Nie polecę Wam klasztoru Karmelitów czy Muzeum Faro. Powtarzanie tych samych miejsc wydaje mi się zbyt oczywiste i niepotrzebne. Pokażę Wam, jak ja zwiedzam miasta - zazwyczaj na nogach, zerkając nieśmiało tu i tam.
Miradouros
Lizbona to miasto pocztówek. Gdzie nie spojrzysz, tam szansa na zdjęcie, które będzie urokliwą widokówką. Analizując ulice Lizbony w Google Maps, od razu rzuciły mi się pozaznaczane punkty widokowe zwane przez Portugalczyków „miradouros”. Zwiedziłam chyba wszystkie, a mój ulubiony to Miradouro de São Pedro de Alcântara. W okolicy byłam chyba w trzy różne dni i za każdym razem można było rozkoszować się dźwiękami tworzonymi przez ulicznych muzyków. Codziennie grał ktoś inny :)
Warto także zajrzeć na Miradouro do Rio Tejo czy Miradouro da Senhora de Monte.
Belém
Belém to oddalona o kilka kilometrów klimatyczna dzielnica Lizbony. Znajdują się tam zachwycające zabytki z XVI wieku takie jak Torre de Belém czy Klasztor Hieronimitów. Niesamowicie popularną atrakcją jest cukiernia Pastéis de Belém. Lokal działa od 1837 roku i to właśnie tam powstały popularne portugalskie ciastka paséis de nata. Codziennie ustawiają się tam kolejki na jakieś 2 godziny oczekiwania. Czy warto? Ja nie wiem, osobiście zrezygnowałam ze stania w tej kolejce. Natomiast osoby, które odwiedziły Pastéis de Belém dzielą się na dwa przeciwne obozy - część z nich twierdzi, że są tam najpyszniejsze ciasteczka, a druga część uważa, że są faktycznie przepyszne, ale… takie jak wszędzie :) Prawda jest taka, że Lizbona jest pełna pastelarii, w których są same pyszności. Wiem, co mówię, bo próbowałam różnych opcji przez tydzień codziennie! Jednego dnia zdecydowałam się na pastel z Auchan i też był całkiem ok.
Jak dotrzeć do Belém?
Internet mówi o dwóch opcjach dojazdowych do Belém - tramwajem 15E lub pociągiem ze stacji Cais do Sodré. Większość osób poleca szczególnie tramwaj i, szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, bo tramwaj jedzie wolniej, a różnica cenowa jest znikoma (obie opcje nie więcej niż 2 euro). Pociąg (w kierunku Cascais) jedzie za to 8 min, a tramwaj prawie 30 i zazwyczaj jest przepełniony turystami. Podczas mojej podróży przytrafiła się awaria na trasie i musieliśmy przesiadać się do innego tramwaju.
Skoro już wiecie, że do Belém lepiej wybrać się pociągiem, bo jest wygodniej i szybciej, to zmienię teraz Wasze spojrzenie - do Belém można wybrać się pieszo wzdłuż rzeki Tag. Ja postanowiłam tę opcję sprawdzić wracając do centrum Lizbony i to była świetna około dwugodzinna wędrówka! Pogoda była boska, wiatr we włosach i spacer promenadą z kawą w ręce. Jeśli jesteście, jak ja, fanami pieszych wycieczek to na pewno będziecie zadowoleni.
Po drodze mija się między innymi MAAT, muzeum poświęcone energii odnawialnej i zjawiskom elektrycznym. Nie wiem, jak jest w środku, ale wiem, że siadając pod łukiem na schodach muzeum, można odpocząć od wiatru i cieszyć się energią słoneczną. Dalej po trasie znajduje się oczywiście Most 25 kwietnia, a tuż za nim doki, czyli fajna knajpkowa miejscówka z widokiem na port żaglowy (wpiszcie w Google np. Doca de Santo Amaro).
Ciekawostka: Belém z portugalskiego oznacza po polsku „Betlejem”. :)
Alfama
Spacer po tej zabytkowej dzielnicy, która przetrwała trzęsienie ziemi w 1755 roku, to sama przyjemność. Każda uliczka to nowy punkt widokowy, a po wąskich drogach jeździ popularny żółty tramwaj linii 28. Ciężko mi nawet doliczyć się, ile zrobiłam zdjęć z jego udziałem.
Bardzo chciałam zajrzeć do Café do Eléctrico, o którym przeczytałam w książce „Lizbona. Miasto, które przytula”. Kawiarnia ta występuje w filmie Imagine Andrzeja Jakimowskiego z 2012 roku. Tramwaj nr 28 jedzie przejeżdża tuż obok kawiarni, a Sandra, właścicielka kawiarni, jest Polką. Niestety od jesieni 2022 kawiarnia jest nieczynna - podobno na stałe…
Odwiedzając Alfamę warto po prostu zgubić się wśród wąskich uliczek i zajrzeć na Miradouro das Portas do Sol, skąd rozpościera się przepiękny widok na Lizbonę i rzekę Tag.
Museu Nacional do Azulejo, czyli muzeum płytek
To w sumie jedyne muzeum, które odwiedziłam w Lizbonie, podczas tej wyprawy. Jestem wnętrzarskim i płytkowym freakiem, więc podobało mi się bardzo. W środku znajdziecie między innymi długą panoramę Lizbony uwiecznioną na płytkach, a także dowiecie się, skąd te azulejos w ogóle wzięły się w Portugalii. Warto odwiedzić także muzealną kawiarnię, zamówić tam warzywną zupę na lunch lub kolejny pastel de nata.
Bairro Alto
To druga z kolei dzielnica, w której warto po prostu się przespacerować z aparatem w ręce. Znajduje się tam między innymi popularna kolejka linowa Elevador da Bica. Punkt typowo turystyczny, który fajnie się fotografuje :) Ta dzielnica jest też pełna małych concept store’ów, gdzie można się zaopatrzyć w wyjątkowe pamiątki lub nietypowe ubrania i dodatki od portugalskich projektantów.
Skoro już o concept store’ach mowa, niedaleko dzielnicy Bairro Alto - w Principe Real - mieści się niesamowite minicentrum handlowe z niszowymi markami. Nazywa się EmbaiXada. Budynek kamienicy robi ogromne wrażenie, a każdy kolejny pokój to mały sklep z wyselekcjonowanymi produktami. Daje dużo radości nawet bez wydawania pieniędzy.
Gdzie zjeść i napić się kawy?
Żeby poczuć się jak typowy Portugalczyk, wystarczy usiąść na kawę i ciastko w jakiejkolwiek pastelarii. A są ich naprawdę setki i w każdej znajdziemy pyszności. Ale mam też przygotowaną listę z moimi ulubionymi kawiarniami z doskonałą kawą oraz z miejscami, gdzie można zjeść wegańsko.
Na kawę
How about coffee? - pierwsza kawiarnia, którą odwiedziłam i był to strzał w 10. Blisko mojego hostelu przy stacji metra Alameda. Pracownice super miłe, zagadujące. Wszyscy (pracownicy z gośćmi, goście z innymi gośćmi :)) ze sobą, jakby znali się nie od dziś.
Hello, Kristof - na kawę i późne śniadanie. Przepyszne tosty z awokado. Z kawiarnianej półki można sięgnąć inspirujący magazyn do poczytania - dużo o podróżach!
Fábrica Coffee Roasters - kawiarnia o surowym wystroju z aromatyczną kawą i świetnymi słodkościami. Świetna atmosfera. Spędziłam tu bardzo miłe popołudnie pracując nad tekstami.
Restauracje z wegetariańskim i wegańskim jedzeniem
Orteá Vegan Collective - tu jadłam pysznego wegańskiego bowla z sosem curry. Menu było w pełni wegańskie.
Fauna & Flora - dużo opcji wege, natomiast nie polecam burgera, bo był trochę suchy. Za to chipsy z kolorowych warzyw przepyszne. Piękny roślinny wystrój.
A Carioca - Nata Vegan - tutaj trzeba zajść po wegańską wersję pastéis de nata. Są świetne!
Inne miejsca serwujące kuchnię roślinną: Ao 26 Vegan Food Project, daTerra Bairro Alto, My Mother’s Daughters
Wycieczka pociągiem - Cascais
O tej miejscowości muszę napisać oddzielny tekst. Ale jeśli jesteście w Lizbonie dłużej niż 3 dni, trzeba zabrać się na wycieczkę nad ocean właśnie do Cascais. 40 minut pociągiem, a wrażenia z tej miejscowości niezapomniane! Ale ja kocham ocean, więc jestem mało obiektywna ;)